(opowiadanie jest wciąż w fazie dopracowywania...)
Uważam, że praprzyczyną takich tragedii może być zarówno choroba psychiczna sprawcy, jak też realne prześladowanie kogoś przez ludzi bez wyobraźni...
Sądzę, że zrozumienie psychologicznych mechanizmów powodujących takie tragedie jest kluczem do ich zapobiegania.
Wszelkie podobieństwo sytuacji, osób, religii i krajów z tego opowiadania do sytuacji, osób, religii i krajów istniejących realnie jest niezamierzone i przypadkowe.
Opowiadanie dozwolone od 18 lat!
UWAGA!
Tekst zawiera wulgaryzmy
i opisuje sytuacje drastyczne!!!
*****************************************************************************
Nienawiść
Obserwowali go.
Od dnia gdy Basil z Elizabeth zamieszkał w ich bliskim sąsiedztwie na zamieszkałej przez kilkanaście tysięcy ludzi wyspie Grozz przyglądali mu się bacznie. Nienawiść zaczęła w nich kiełkować kiedy rozeszła się szokująca wieść, że nie jest i co gorsza nie zamierza być członkiem ich religijnej sekty "Samo Dobro" (SD) kierowanej przez charyzmatycznego przywódcę duchowego Davida Twistera.
David Twister uwielbiał luksus i przepych.
Zawsze powtarzał, że w piękniejszym otoczeniu człowiek ma piękniejsze myśli...
Jego ulubionym kolorem był róż. Zrobiony specjalnie na jego zamówienie Rolls-Royce był pokryty lakierem w kolorze różowy metalic. Wszystkie klamki i dodatki wykonane były z białego złota.
Toalety we wszystkich jego pałacach miały złote deski klozetowe gęsto inkrustowane różowymi brylantami.
Przed osiedleniem się na wyspie Grozz Basila i Elizabeth 100 % mieszkańców wyspy było wyznawcami sekty SD. Przybycie Basila i Elizabeth popsuło tę nieskazitelną dotąd statystykę...
Wkrótce po zamieszkaniu w nowym miejscu Basila i Elizabeth odwiedziła delegacja lokalnych aktywistów sekty SD w celu podjęcia próby ustalenia przynależności religijnej nowych.
Na bezpośrednie pytanie jednego z uczestników delegacji - otyłego i ponurego jak 150 kilo węgla Briana Wienera, czy jest członkiem SD, Basil odpowiedział w swoim zwykłym, to znaczy niepokornym i zaczepnym stylu:
- Konstytucja zapewnia mi wolność religijną. Moja religia to moja sprawa.
Wstrząśnięci ostrą odpowiedzią aktywiści SD odeszli jak niepyszni rzucając tylko Bazylowi nienawistne spojrzenia.
Lokalny dostawca internetu Derek Pallus pełniący w sekcie SD funkcję pomocnika kapłana z wrodzonego wścibstwa od początku śledził poczynania Basila w internecie, który Basilowi udostępniała jego firma. Przy jakiejś wódce Pallus pochwalił się kumplom, tak jak on cżłonkom sekty SD, że wyśledził, iż Basil interesuje się sztuką i ogrodnictwem, a zarabia malując kobiece akty i sprzedając je w necie.
Pallus nie grzeszył błyskotliwością. Podobnie jak jego dowcipy.
Gdy pewnego razu zobaczył, że Basil wyszukuje w necie informacje na temat włoskiego malarza, Antonio Pippito, już na drugi dzień namówił swego kolegę, Philipa Crapa, aby ten zadzwonił do Basila (którego numer telefonu Pallus znał) i zapytał:
- Halo, czy to Pan Pippito?
Basil oczywiście natychmiast skojarzył dziwne pytanie nieznanego mu faceta ze swoim internetowym wyszukiwaniem z poprzedniego dnia. Pomyślał tylko, że Derek Pallus powinien stanąć w Sèvres pod Paryżem, tuż obok wzorca metra.
Jako wzorzec debila.
Alfons Goat, przewodniczący miejscowej grupy modlitewnej sekty SD dowiedziawszy się od Pallusa jak Basil zarabia na życie zaczął rozgłaszać publicznie, że uwiecznianie przez Basila na obrazach dzieł boskich, czyli nagich kobiet, nie jest zajęciem miłym Bogu...
Upodobania i uprzedzenia sekty SD, Bazyl miał głęboko w anusie.
Wierzył w wolność religijną, którą zapewniała mu konstytucja.
Promowana przez sektę SD mroczna wizja Boga jako istoty mściwej, kapryśnej i niesprawiedliwej przerażała go i odrzucała...
Najbardziej przemawiały do Basila nauki starożytnego mistyka i jogina - Braddy o doskonałej naturze każdego człowieka i metodach jej osiągnięcia jeszcze w tym życiu, a nie po śmierci.
Bradda zachęcał do uspokajania umysłu za pomocą regularnych medytacji i do kierowania się własnym rozsądkiem zamiast ślepego podążania za przekazem ze starych ksiąg.
Braddyjskie prawo "powrotu" zgodnie z którym zły uczynek powróci kiedyś do sprawcy jako zło, a uczynek dobry jako dobro wydawało się Basilowi bardzo sensowne, sprawiedliwe i zbieżne z fizycznym prawem zachowania energii.
W wolnych chwilach, na forach internetowych Basil chętnie dzielił się swoimi przemyśleniami na tematy religijne. Pisał o różnicach pomiędzy rojącym się od absurdów i fiksacji religijnym przekazie sekty SD, a pełną wolności, harmonii i logiki filozofią braddyjską.
Derek Pallus maniakalnie śledził na swoim monitorze wszystkie wpisy Basila na forach internetowych. I z każdym nowym wpisem coraz bardziej go nienawidził...
Nienawidził Basila za cechy, które sam chciałby mieć, ale których poskąpiła mu natura. Za błyskotliwą inteligencję, elokwencję, oczytanie, a zwłaszcza za wielką wewnętrzną wolność i odwagę.
Pallus był indywiduum prymitywnym, tchórzliwym i na wskroś koniunkturalnym. Zawsze wolał wszystkim przytakiwać, zwłaszcza tym silniejszym lub bogatszym od siebie, na przykład prominentnym działaczom sekty SD. Słabszymi i biedniejszymi od siebie gardził i przy każdej sposobności wyszydzał ich, poniżał lub prześladował w inny sposób. Odreagowywał tak swoje głębokie kompleksy.
Za pomocą spójnych, sensownych i logicznych wywodów zamieszczanych na internetowych forach Basil stopniowo burzył wewnętrzny spokój Pallusa i kruszył jego misternie budowany przez całe życie światopogląd.
Kiedy Pallus czytał w necie pełne mocy i żelaznej logiki wpisy Basila jego wąska, szczurkowata twarz tężała wskutek pomieszania zdumienia, zazdrości i nienawiści.
Próbował nie dopuszczać do siebie porażającej, jaskrawej oczywistości, że Basil ma rację, że mówi prawdę, a sekta Samo Dobro i jej przywódca David Twister się mylą...
Jak błyskawice przez burzowe niebo przelatywały przez głowę Pallusa chaotyczne myśli i przerażające wizje w których porzuca swoją sektę i tak jak Basil zostaje wyalienowanym z lokalnej społeczności apostatą - heretykiem.
Na samą myśl o tym wstrząsnęły nim dreszcze przerażenia.
Instynktownie zaczął wdrażać ratunkowe mechanizmy wyparcia, wmawiać sobie na siłę, że Basil gada głupoty. Przecież jego ukochana sekta SD i jej charyzmatyczny przywódca nie mogą się mylić, więc na pewno myli się Basil...
Przy kolejnej wspólnej wódce z kumplami Pallus opowiadał tylko wszystkim ogólnie, że Basil wypisuje złe i głupie rzeczy o ich ukochanej religii i jej świętym przywódcy...
Mieszkający w niedalekim sąsiedztwie Bazyla - Bobek Harrow, niezbyt rozgarnięty mąż pracującej w lokalnym urzędzie tlenionej blondynki Ewelyn, po wychyleniu duszkiem kolejnego kieliszka wódki skrzywił się szpetnie i zakąsiwszy kiszonym owocem mango zaproponował swym piskliwym głosem gnoma:
- Trzeba mu, k*rwa, dać nauczkę! Nie będzie nam tu religii opluwał, ch*j jeden!
Wszyscy obecni wyrazili aprobatę dla pomysłu Bobka Harrowa.
Wypili kolejkę za pomyślność planu i zakąsili kiszonym mango.
*******
Kilka dni później zaczęły się prymitywne próby uprzykrzania Basilowi życia.
Mieszkający w bliskim sąsiedztwie Basila, Bobek Harrow z zajadłością klinicznego wariata śledził całymi godzinami z okna swego domu przez lornetkę jego dom i gdy tylko Basil pojawiał się na swoim podwórku Harrow szybko otwierał okno i strzelał z pistoletu hukowego. Na dźwięk wystrzału Harrowa już za chwilę zaczynał też strzelać mieszkający trochę dalej, inny sąsiad Basila, otyły i ponury jak 150 kilo węgla Brian Wiener.
Do kanonady wkrótce dołączał mieszkający z innej strony rancza Basila mały i chudy pokurcz, posiadacz charakterystycznej, jakby wiecznie obrażonej miny - Steven Wrack.
Basil natychmiast skojarzył korelację występującą pomiędzy wychodzeniem przed dom, a wystrzałami u sąsiadów. Zrozumiał, że wystrzały są próbą przestraszenie go i skłonienia do wyprowadzki.
Przejeżdżający samochodami drogą koło domu Basila celowo mocniej naciskali na gaz głośno warcząc silnikiem lub trąbiąc.
Szczególnie często robiła to pracująca w lokalnym urzędzie, tleniona blondynka - Ewelyn Harrow, która razem z mężem, Bobkiem Harrowem, mieszkała w niedalekim sąsiedztwie Basila.
Derek Pallus skupił się na prześladowaniu Basila w internecie.
Jako ISP, czyli dostawca internetu, Pallus miał wiele znajomości wśród innych operatorów portali internetowych i informatyków, w większości również będących członkami sekty SD. Poprosił ich o pomoc w blokowaniu ogłoszeń Basila za pomocą tak zwanego shadowbana, czyli różnych programistycznych metod, takich jak słynny plik .htaccess dzięki któremu można między innymi ograniczać widoczność jakiegoś ogłoszenia w necie i czynić go niewidocznym dla wszystkich lub widocznym tylko dla ustalonych po numerze ip odbiorców.
Wskutek wrogich działań Pallusa i jego kumpli informatyków ogłoszenia Basila o sprzedaży obrazów stały się niewidoczne dla klientów. W okresie poprzedzającym wrogą zmowę i blokadę średnie miesięczne zarobki Basila wystarczały na skromne życie. Po rozpoczęciu blokowania go przez Pallusa i jego kolegów ilość klientów Basila spadła niemal do zera.
Na szczęście jego narzeczona, Elizabeth, miała na koncie pewne oszczędności dzięki którym mogli jeszcze jakoś żyć. Pomimo to w Basilu stopniowo narastała nienawiść do prześladowców, którzy uniemożliwiali mu normalne życie, normalne zarabianie na chleb.
Wrogie akcje nasilały się. Rosły szeregi wrogów Basila, czyli członków przestępczego syndykatu debili, jak nazywał ich Basil, bo prześladowanie kogoś było ściganym przez prawo przestępstwem, a ktoś, kto to robił musiał bez wątpienia być debilem.
Bo tylko debil mógł myśleć, że z prześladowania kogoś może wyniknąć coś dobrego.
Wszyscy wrogowie Bazyla zgodnie ze swą rodzinną i lokalną tradycją zostali spłodzeni po pijaku. Wskutek tego poziomem intelektualnym bardziej przypominali małpiatki, wyraki, czy lemury, a nie istoty z gatunku homo sapiens (człowiek rozumny).
Całe ich życie sprowadzało się do zaspakajania najprostszych, czysto biologicznych instynktów: jedzenia, picia i kopulowania.
Zupełnie obce im były głębsze procesy myślowe, głębsze refleksje, które wskutek przeciążania zbyt słabo rozbudowanych struktur mózgowych sprawiały im wręcz fizyczny ból. Każda żyjąca istota (oczywiście poza masochistami) stara się unikać bólu, więc programowo unikali myślenia.
Bezmyślnie i stadnie prześladowali Bazyla nie zastanawiając się nigdy do czego to może doprowadzić. Ich ulubionym powiedzeniem, którym kwitowali wszelkie pojawiające się z rzadka wątpliwości było krótkie:
A ch*j tam !
Gdyby jakość ich procesów myślowych była na poziomie właściwym dla przeciętnego osobnika gatunku homo sapiens, to wiedzieliby, że prześladowanie kogoś nie może doprowadzić do niczego dobrego. Że w większości przypadków na końcu prześladowania jest krew i trup.
Lub wiele trupów.
Szeregi syndykatu debili zasilali nudzący się jak mopsy tępi prostaczkowie, o IQ drobiu, przemożnie pragnący zwalczać "wroga ich ukochanej religii", a zwłaszcza własną nudę.
Do starych metod prześladowania - strzelania, warczenia samochodami, czy trąbienia koło jego domu wrogowie Basila dodawali wciąż nowe takie jak demonstracyjne spluwanie na jego widok, regularne blokowanie samochodu Basila na parkingach, a nawet tworzenie sztucznego tłoku przy kasach w sklepach, aby utrudnić Basilowi robienie zakupów...
Na porządku dziennym były "przypadkowe" zacinania się kas w marketach w momencie gdy płacić miał Bazyl lub Elisabeth.
Akcje przeciwko Basilowi stopniowo zaczęły przybierać postać groteskowego, zbiorowego szaleństwa...
Od początku świata wspólną cechą wszystkich debili jest totalny brak zdolności do głębszej refleksji, która ludzi mądrych chroni przed niebezpieczeństwem.
*******
W celu skuteczniejszego prześladowania Basila jego wrogowie, fanatyczni zwolennicy sekty SD, zwoływali się przez internet i telefony komórkowe.
Wiedząc, że dostawca internetu, Derek Trigger natychmiast przekazuje wszelkie informacje o nim reszcie wrogów zaczął zamieszczać szydercze wpisy na swoim internetowym profilu w Wolnych Od Cenzury Mediach Społecznościowych (WOCMS).
Po którejś z kolei intensywnej akcji strzelania z petard tuż po jego wyjściu z domu, Basil napisał na WOCMS prześmiewczy list do wyimaginowanego lekarza:
"Panie Dotorze,
Piszę do Pana, bo jest Pan wybitnym specjalistą z dziedziny psychiatrii foniatrycznej i chciałem zasięgnąć Pańskiej rady. Mój problem jest dosyć nietypowy. Otóż, ilekroć słyszę dobiegający mnie gdzieś z oddali dźwięki wystrzałów z petard, to zawsze czuję zadowolenie graniczące z orgazmem. Moje pytanie w związku z powyższym brzmi: jakie witaminy, czy też lekarstwa powinienem zażywać żeby owo doznanie było jeszcze silniejsze?
Z góry dziękuję za odpowiedź,
Basil"
Subtelnie sarkastyczny wpis Basila, nie przyniósł żadnego efektu, bo strzelanie z petard tuż po jego wyjściach przed dom nie ustało. Kolejny wpis Basila na WOCMS był więc już o wiele mniej subtelny i brzmiał:
"Debile zrobione po pijaku prześladują samych siebie i niszczą swój własny słuch strzelając z petard wprost nad własnymi debilnymi łbami i nad łbami swoich (takoż zrobionych po pijaku) bździągw i bachorów. To jest słuszna koncepcja, bo jakaś kara za bycie wykonanym po pijaku debilem musi przecież być !!! :))) "
O dziwo, ta brutalna i dosadna szydera zadziałała i strzelanie z petard skończyło się.
Dzięki łopatologicznemu wpisowi Basila do bezrozumnych głów jego wrogów z trudem, ale dotarła w końcu prawda objawiona, że strzelając z petard nad własnymi głowami, prześladują... samych siebie, a nie Basila.
Wrodzona tępota nie pozwalała im jednak uświadomić sobie, że żadna forma prześladowania kogoś nie jest rozsądna i, że coś takiego po prostu nie może się skończyć dobrze, również dla nich...
Pomimo zaprzestania strzelania z petard inne formy prześladowania Basila dalej trwały...
Trwało niszczenie biznesów Basila w necie, a w realu jego upośledzeni wrogowie wciąż warczeli samochodami i trąbili koło jego domu oraz demonstracyjne spluwali na jego widok. Za każdym razem blokowali też samochód Basila na parkingach, tak aby nie mógł zbyt łatwo wyjechać...
W odpowiedzi na wrogie akcje Basil kontynuował wyszydzanie prześladowców w necie.
Przed wyjazdem na zakupy np. pisał na WOCMS:
"Wykonanych przy użyciu C2H5OH endemicznych, genetycznych debili wzywa się do stawienia w punktach zbiorczych! Ruchy, ruchy, pocieszne debile, bo wybatożyć każę! :D"
Takimi szyderczymi wpisami Basil chciał sprowokować swoich wrogów do głupich, nieprzemyślanych akcji aby móc uzyskać jakieś dowody przeciwko nim.
*******
Podczas kolejnej pijackiej biesiady sfrustrowani brakiem sukcesu (czyli ucieczki Basila z wyspy Grozz) pijani członkowie Przestępczego Syndykatu Debili postanowili, że użyją przeciwko Basilowi trucizny...
Sąsiad Basila, Bobek Harrow, którego żona, tleniona blondynka, Ewelyn, pracowała w lokalnym urzędzie, namówił znajomą, Katherine Faked, aby ta zadzwoniła wieczorem do Basila pod pretekstem chęci zakupu jakiegoś obrazu i jak najdłużej przetrzymała go przy telefonie...
W czasie przeciągającej się rozmowy Basila z Faked Bobek Harrow podszedł cicho w pobliże domu Basila i z miejsca będącego poza zasięgiem kamery monitoringu za pomocą duże strzykawki prysnął na elewację budynku jakąś silną trucizną przygotowaną na tą okoliczność przez znajomego chemika.
Wkrótce po rozmowie z Katherine Faked Basil i Elizabeth poczuli w domu dziwny, chemiczny zapach i zaobserwowali u siebie niepokojące objawy, takie jak bóle głowy i brzucha, duszności itp.
Basil postanowił przejrzeć zapis monitoringu.
Na filmie nagranym w ciągu ostatniej godziny zobaczył dziwną sekwencję.
Kamera monitoringu zarejestrowała padający właśnie równomiernie z góry na dół deszcz, ale w pewnym momencie w kadrze pojawiło się silne tryśnięcie jakiejś cieczy na osi poziomej kadru, czyli w zupełnie innej osi niż padający deszcz. Monitoring nie zarejestrował osoby, która prysnęła, bo była ona poza kadrem, a tylko lecący strumień trucizny...
Basil wyszedł na dwór i w miejscu na które wskazywał zapis monitoringu, na elewacji budynku zauważył plamę o silnym chemicznym zapachu. Za pomocą wody z węża ogrodowego dokładnie zmył truciznę z elewacji. Dziwne dolegliwości Basila i Elizabeth natychmiast ustały...
Bobek Harrow wielokrotnie jeszcze opryskiwał trucizną dom Bazyla.
Często w środku nocy lub nad ranem Bazyl musiał zmywać elewację...
Opryskiwany trucizną był także samochód Bazyla. Działo się to podczas parkowania go pod sklepami. Po powrocie ze sklepu Basil i Elizabeth nagle czuli w samochodzie silny chemiczny wyziew od którego bolały ich głowy, szczypały oczy, itd.
Po dokładnym umyciu samochodu ich dolegliwości znikały.
Wrogowie Bazyla często zatruwali jego korespondencję.
Listy śmierdziały wtedy tą samą trucizną, którą opryskiwano dom Bazyla...
Lokalna prokurator (także członkini sekty Samo Dobro) powąchawszy ostrożnie list, który przyniósł do niej Bazyl siarczyście kichnęła i wytarłszy nos w chusteczkę powiedziała z szyderczym uśmiechem, że to nie pachnie wg niej trucizną i, że nie wdroży śledztwa...
*******
Basil tracił ostatnie złudzenia, że sytuacja kiedyś się polepszy, że jego wrogowie zmądrzeją i odpuszczą. Było tylko coraz gorzej. Sytuacje zagrażały zdrowiu i życiu jego i Elizabeth...
Nie widział już sensu w malowaniu obrazów których nie mógł sprzedać.
Malowanie nie sprawiało mu już żadnej radości.
Na jego oczach tępe, bezmyślne, ani chybi wykonane po pijaku skurwiele zajadle i metodycznie niszczyły jego życie. Obracały w nicość nie tylko jego codzienność, ale także wszystkie marzenia i plany...
*******
Aby uniknąć oskarżenia o całkowite zniszczenie biznesów Basila w necie jego wrogowie przebiegle raz na jakiś czas podstawiali mu fałszywego klienta lub klientkę. Wiedzieli, że totalny brak zleceń dla Basila byłby czymś niezwykle dziwnym, dowodem potwierdzającym istnienie ich wrogiej akcji przeciw niemu.
Podstawieni przez przestępczy syndykat debili raz na parę miesięcy fałszywi klienci mieli za zadanie stworzyć wrażenie, że Basil ma normalne zlecenia, że jego internetowe biznesy nie są całkowicie zastopowane.
Totalny, długotrwały brak normalnych dochodów i nieustanne wrogie akcje przeciwko niemu sprawiły, że Basil po raz pierwszy zaczął rozważać opcję wypłacenia wrogom tego, co im się, jak psu - kość, należy, czyli dokonania krwawej zemsty...
Wyprowadzenie się, ani zmiana miejsca zamieszkania, absolutnie nie wchodziły w rachubę. Basil nie miał na to ani pieniędzy, ani sił, ani ochoty. Był już zbyt stary na zaczynanie wszystkiego od nowa. A przede wszystkim był zbyt dumny i honorowy aby się poddać, ulec tym wrogim durniom.
Wolałby raczej wybrać śmierć niż poddać się woli kretynów.
W dom z którego wrogowie chcieli go teraz wygonić włożył, przy wsparciu Elizabeth, mnóstwo ciężkiej pracy. Tak jak w założenie sadu i wspaniałego, ozdobnego ogrodu pełnego pięknych drzew i kolorowych kwiatów z malowniczym małym stawem w którym hodował lilie wodne i oswojone, czerwone karasie.
Porzucenie tego wszystkiego z powodu bandy nudzących się świrów nie wchodziło w rachubę. Jedyną właściwą odpowiedzią wydawała mu się teraz tylko krwawa zemsta.
Wyobrażał sobie, że takim strasznym czynem powie wszystkim swoim wrogom:
Zobaczcie, głupie skurwiele, do czego mnie popchnęliście!
To są skutki prześladowania mnie!
To co zrobiłem spada na was!
Niech was to teraz was prześladuje do końca waszych wszawych dni!
Wrogie akcje przeciwko Basilowi wręcz jeszcze się nasiliły...
Posłowie
PS
Panów:
- Jamesa Wana (reżyser filmu "Piła", "Martwa cisza")
- Quentina Tarantino ("Pulp Fiction" , "Urodzeni mordercy")
- Wojciecha Smarzowskiego ("Dom zły")
itp, proszę o spokój, opanowanie i nie przepychanie się!
Scenariuszy filmowych wystarczy dla wszystkich!
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz